Archives for posts with tag: kolor

Jednym z niezawodnych kierunków pouczających wycieczek jest Wałbrzych, który poucza na poziomie dziejowym, urbanistycznym i przyrodniczym, a czasami także przynosi smakowite estetycznie niespodzianki.

Tym razem celem było Muzeum Porcelany, ulokowane w stylowym pałacu Albertich przy zupełnie niezdekomunizowanej ul. 1 Maja. Samo centrum miasta (tu należałoby się pochylić nad kwestią układu przestrzennego dawnego Waldenburga, ale to może przy innej okazji), schodki, trawniki, kolumnady, a w środku na piętrach i spocznikach gabloty z samymi smakowitościami.

W Muzeum Porcelany można nabyć suwenir, pozwiedzać ze słuchawkami w uszach (jeśli ktoś lubi), powzdychać nad okazami waz, mis, maselniczek oraz pastereczek z najlepszych manufaktur i zakładów Europy (niezmiennie urzeka mnie angielska produkcja Wedgwooda). Klasykę okraszono rzeźbą, meblem i tkaniną, a na ścianach klatki schodowej prezentowana jest całkiem spora (i ciekawa) kolekcja współczesnego malarstwa, na czele z dwiema prześwietnymi spiralami Konrada Jarodzkiego z lat 70.

Pod koniec muzealnego spaceru zdyscyplinowani zwiedzający (którzy odwiedzali kolejne sale zgodnie z odgórnym scenariuszem) znów trafiają na parter, gdzie czeka na nich feeria barw i niewielka, ale efektowna ekspozycja polskiej ceramiki z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia.

DSCF8515

Witacz i zapowiedź ekspozycji

Owa stała wystawa nie znalazła się w pałacu Albertich przypadkowo – w Wałbrzychu przez dziesięciolecia działał Zakład Porcelany Stołowej “Krzysztof” (czyli dawna manufaktura założona w 1831 roku przez Carla Franza Kristera, a obecnie Porcelana Krzysztof Sp. z o.o.). Logo ZPS (oraz Wawel) znajdziecie na talerzach, serwisach i porcelanowych figurkach, z których część projektowano na zlecenie Instytutu Wzornictwa Przemysłowego, i które powtarzały się także w innych fabrykach porcelany.

W “Krzysztofie” pracowali absolwenci wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych: Zdzisław Iskra, Marta Kucharska, Zofia Stróżecka-Tichy i Zbigniewa Śliwowska-Wawarzyniak. Ta ostatnia projektantka stworzyła między innymi hitowe wzory wazonów “Calypso” i “Kropla”, a mieszkający w Wałbrzychu rzeźbiarz Stanisław Olszamowski wymyślił dwie nowe figurki: “Białego niedźwiedzia” i “Pannę plażową”. Zakład produkował serwisy na rynek lokalny i zagraniczny, w malarni powstawały nowe reliefy i rodzaje ozdób oraz wzory pater, które niczym obraz można było powiesić na ścianie (za dekoracje odpowiadały Teresa Waligórska i Walentyna Goroszenik).

DSCF8501

DSCF8514DSCF8512

Kącik tematyczny i fauna wyeksponowana

Wystawa nie ogranicza się jednak tylko do produkcji wałbrzyskiego zakładu, w gablotach mienią się i błyszczą okazy z Ćmielowa, Chodzieży, Tułowic, Pruszkowa, Włocławka… Cała polska porcelanowa (i porcelitowa) czołówka lat 60. ma tu swoją reprezentację, począwszy od unikatów po wzory bardziej popularne (wśród nich kilka egzemplarzy, które pojawiły się na łamach bloga).

DSCF8503

DSCF8505

DSCF8508

W gablotach: od Ćmielowa po Tułowice

Różne rodzaje dekoracji i polew, przekrój przez wzory i kolory, najważniejsze projekty i formy, a wszystko z opisami i komentarzami. To trochę historia ceramiki w pigułce, szczególnie cenna dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z tą dziedziną sztuki, ale także starzy kolekcjonerzy mogą westchnąć z podziwu (i zazdrości), szczególnie wtedy, gdy zajrzą do magicznych szuflad.

Poziomy sposób ekspozycji zastosowano do zaprezentowania dekoracyjnych talerzy i pater: z jednej strony umożliwiło to zmieszczenie dużej ilości przedmiotów na stosunkowo małej powierzchni, a z drugiej dało możliwość obejrzenia tychże przedmiotów z niewielkiej odległości, niemalże “nos w talerz”. Trochę się trzeba schylić, ale jest po co.

DSCF8500

Zapowiedź niespodzianek z architektonicznym (i wrocławskim) komentarzem w tle

DSCF8516

Kolejne szuflady z porcelanowymi eksponatami

Na skarbach w szufladach niespodzianki się nie kończą, bo do końca sierpnia w Muzeum Porcelany trwa wystawa czasowa “Śląska porcelana: art déco”, gdzie można skonfrontować przedwojnie i powojnie, a te same miejscowości i zakłady, tylko pod innymi szyldami i w innym kulturowym kontekście. I co ważne, wystawa składa się w części z eksponatów pochodzących z kolekcji prywatnych, jest to więc jedyna okazja, żeby je zobaczyć, o ile akurat nie znacie osobiście właścicieli tych finezyjnych wazonów czy filiżanek.

Zwiedzajcie Ziemię Wałbrzyską z pomarańczowym słońcem w tle!

DSCF8520

ZPS “Krzysztof” świeci w szufladzie

 

[Więcej o historii ZPS “Krzysztof” można przeczytać w niezmiennie najlepszej i najciekawszej książce Barbary Banaś “Polski New Look”. Zdjęć z wystawy mogłoby być więcej, ale szklane gabloty fotografuje się dość niewdzięcznie, zaś cały wpis mógłby być wcześniej, ale leżał i czekał, i nic się nie działo. Wydarzyło się dzięki Beacie, której w tym miejscu bardzo dziękuję za mobilizację i za wnikliwą lekturę bloga]

 

 

 

Trochę zapomniałam, że mam bloga. Że mija kolejny koniec miesiąca, a razem z nim – giełda staroci. Że już dawno skończył się 2018 rok. Że można się trochę przemeblować. Pamiętałam tylko, że trzeba coś napisać i coś wydać (w drukarni i na świat). Ale już sobie przypomniałam, pomogło mi w tym wiosenne słońce, długie spacery i zielone zapachy.

Zatem robię aktualizację stanu kolekcji, która ostatnio wzbogaciła się o wazon z Murano, na rzucie równoległoboku i w kolorystyce bardzo godnej. Przede wszystkim godnej tej wazy i całej reszty także. Trzy kolory, sommerso, czyli klasyka gatunku. Nabyty w miłych, giełdowych okolicznościach, w atmosferze zrozumienia dla szklanych sympatii i zbiorów od pana, który jeszcze rok temu traktował nas surowo i raczej z góry, a teraz mu przeszło i cieszy się, jako i my.

DSC_0731

DSC_0733

Wazon z Murano, artystycznie sfotografowany przez KSz na balkonie (w tle zzieleniałe po zimie lastrico)

Barwną szklaną flaszką wróciłam także do rozrywek olfaktorycznych – z przyjemnością obnoszę śródziemnomorski ogródek, nastrajający figowo i wiosennie. I tak sobie myślę, że za mało dbamy o nasz węch, angażując wciąż tylko oczy setkami zdjęć i obrazów. Niech nos również ma coś z życia, nie mówiąc już o poprawie humoru, jaką daje otaczanie się dziwnymi i pięknymi zapachami (teoria teorią, ale kolor szkła też ma znaczenie, wiadomo).

DSC_0744

Ciąg dalszy fotografii artystycznej i zapach w turkusie

Na tym nie koniec smakowitych kolorów: z nowym rokiem pojawił się zestaw, z którego będzie coś więcej (czyli tekst i zdjęcia). Odcienie w międzyczasie trochę wyewoluowały, zrobiło się raźniej i bardziej koralowo, ale klimat pozostał ten sam. Mam cichą nadzieję, że za miesiąc pokażę Wam już te kropki w akcji: cmb KOLORY

I żeby nie zapomnieć, wrzucam tu na marginesie kilkanaście miejsc roku 2019. Każda z tych nazw ma swoje światło, koloryt i przygodę:

Syców, Paryż, Rogalin, Warszawa, Obrzycko, Goszcz, Rawicz, Łukęcin, Strzegom, Puszczykowo, Wałbrzych, Poznań, Łask, Żmigród, Leszno. I pętla autobusu 111.

Chyba wygrywa… Obrzycko. Oraz audiosfera Sycowa.

 

 

PS Chyba też trochę zapomniałam, jak się pisze. Ale już sobie przypominam, uff.

 

Zdarza się, że w ręce wpada mi czas. W okolicznościach niespodziewanych, z komunikatem z przeszłości – nadrukowanym na biało-zielony papier pakowy, z księgarni na Ostrowie Tumskim. W maju 2017 roku kupiłam chrześniakowi Biblię, którą starannie zapakowano w ten właśnie papier. A Katedra ma hełmy od 1991.

IMG_0001

Papier pakowy, tak bardzo wrocławski

[I jako że wiosna upłynęła na dyskusjach o rekonstrukcjach i odbudowach, to wcale mnie nie zdziwiła nie-obecność Edmunda Małachowicza, którą ten papier od razu uruchomił. Tak, tak, we Wrocławiu ciągle dywagujemy o przeszłości]

Remont, o którego początkach pisałam tu, skończył się już jakiś czas temu, ale ciągle nie było pogody na zdjęcia. Wreszcie wiosna buchnęła majem, więc z KSz udaliśmy się fotografować lokal i jego zakątki.

P1000520

Talerz z Łysej Góry oraz lamperia w tle

Mieszkanie w bloku z lat 80. zostało gruntownie wyremontowane i częściowo przekształcone: w dawnej kuchni jest teraz mały i miły pokoik, w pokoju dziennym zmieścił się aneks kuchenny (z mobilną wyspą), a w nieustawnej łazience znalazły się wszystkie potrzebne sprzęty (tylko pralka wywędrowała do wnęki w przedpokoju).

Założenia były proste i precyzyjne: ma być jasno (bo nie było), funkcjonalnie (było średnio), lekko i neutralnie (bo mieszkanie na wynajem). Do tego – solidna baza w postaci dębowej podłogi, dobrej jakości wyposażenie i kilka detali, żeby uniknąć wrażenia sterylności (albo wystawki w salonie meblowym).

Czyli najpierw była rozwałka i dyskusje z kominiarzami, potem scysje z panami od podłóg oraz drzwi, a w międzyczasie bardzo miłe dywagacje o kolorach, materiałach i świetle. Całą akcję nadzorowałyśmy we dwie, dzięki temu jedna uspokajała sąsiadów, a druga mogła rysować kuchnię itd. I w ten sposób na początku roku zasadnicza część remontu była ukończona, trzeba było potem jeszcze doposażyć lokal, poprawić kilka niedoróbek i uszkodzeń oraz posprzątać. Teraz można już mieszkać (oraz wynająć, jeśli ktoś ma ochotę).

01

2a

2

P1000424

04

03

Pokój dzienny z aneksem kuchennym

W pokoju dziennym musiała zmieścić się kuchnia, jadalnia i miejsce relaksu. Aneks jest więc bardzo kompaktowy (ale wyposażony we wszystko, co potrzebne), powierzchnię roboczą uzupełnia mobilna wyspa, którą można dowolnie przesuwać. Do neutralnej, biało-drewnianej bazy dodałyśmy kroplę zieleni oraz czarne i szare akcenty: przy nowej kanapie stanął tekowy stolik z lat 60., a przy nowym stole – stare krzesła w typie windsor chair (natomiast nad stołem zawisła lampa Cuna z Vita Copenhagen).

P1000535

DSCF1010

P1000545

Zieleń i sztuka w pokoju dziennym

Jako że mieszkanie przeznaczone jest na wynajem, nie można było zarzucić go smacznymi grafikami, kolorowymi wazonami i roślinami w doniczkach. Ograniczyłyśmy się więc do powieszenia nad kanapą dwóch niewielkich obrazów wrocławskiej artystki, Miry Żelechower-Aleksiun. Natomiast dekoracyjna faktura pomalowanej płyty osb dodała głębi wnękom: jednej ciemnozielonej od strony pokoju (z miejscem na tv) i drugiej prawie czarnej od strony wejścia (z siedziskiem i wieszakiem).

P1000494

15a

15

Przedpokój z widokiem w stronę drzwi wejściowych i w stronę łazienki

W przedpokoju przecinają się drogi do/ze wszystkich pomieszczeń, ale dzięki usunięciu nadmiaru drzwi oraz likwidacji załomów i uskoków można spokojnie się przemieszczać i przy okazji zrobić pranie (pralka została ukryta za malowniczą kotarą). Łazienka jest kompaktowa, przypomina trochę kapsułę do kąpieli, ale pomieściła wannę, umywalką i wc, z zabudowaną szafką (przedtem wc było osobne, ale straszliwe klaustrofobiczne).

13

P1000647

14

Kapsuła kąpielowa w tonacji biało-szaro-musztardowej

Dawna kuchnia została zamieniona w pokój, w którym zmieściło się biureczko, łóżko i wnęka-szafa. Pomieszczenie jest niewielkie, ale jasne i przytulne, a jego główną dekorację stanowią zasłony w wyrazisty wzór oraz kropla miedzi i koloru indygo.

11

P1000595

12

P1000574

Mały pokój, czyli dawna kuchnia po remoncie

Drugi pokój przeznaczony został na sypialnię i wyposażony w proste łóżko oraz szafę. Jest spokojnie, jasno, wyciszająco – czarna lampa (z Leroy Merlin) oświetla równomiernie całe pomieszczenie, a od świata można się odizolować zaciągając granatowe, lniane zasłony (również z LM).

10

09

Prosta i jasna sypialnia

Więcej pomieszczeń w tym mieszkaniu nie ma, szafki i półki czekają na zagospodarowanie, podobnie jak duży (i odmalowany) balkon, na który można wyjść z pokoju dziennego (niestety, w ubiegłym roku wycięte zostały pnącza winorośli, oplatające cały blok i balkon stracił trochę uroku, czeka teraz na nową zieleń).

16

Balkon, czyli przedłużenie pokoju dziennego

Nie ma za bardzo sensu pokazywanie wielu zdjęć sprzed remontu, bez problemu możecie sobie wyobrazić ten ciemny korytarz, nadmiar boazerii i wąskie przejścia. Dlatego wrzucam tylko cztery poglądowe fotografie – patrzę na nie i w ogóle nie rozpoznaję tego lokalu.

Przed: łazienka, fragment pokoju dziennego, wejście, widok w stronę kuchni i sypialni

Słońce zagląda w okna, na podwórku kwitną jaśminy i bawią się dzieci, a mieszkanie oddycha nowością, czekając na pierwszych lokatorów. Mam nadzieję, że je polubią i dobrze będą się czuli w tych gościnnych przestrzeniach.

17

Kolor nowych drzwi mimochodem zneutralizował koralowy odcień klatki schodowej…

Zniknęła boazeria i czerwony skaj, a ja na blogu tylko uchylam drzwi, bo to jest mieszkanie do zamieszkania – od zaraz i od pierwszego wejrzenia.

Zapisz

Ogólne zamglenie i zaciemnienie powinno może wzbudzić większą chęć na udekorowanie lokalu gwiazdkami, aniołkami i choinkami z bibuły, ale jakoś nie wzbudza, szczególnie, że akurat jeśli chodzi o dekoracje okolicznościowe, to staram się je minimalizować i ograniczać do świeczek i zielonych gałęzi (okraszonych ewentualnie jakąś psychodeliczną bombką). Jednak brak reniferów i girland nie oznacza pustki czy poczucia braku, ponieważ wystawka szklana wciąż się rozwija i wzbogaca o nowe okazy.  I mimo tego, że niebawem zabraknie miejsca na regałach (boję się o tym myśleć…), to nowy nabytek bez problemu odnalazł się wśród czesko-niemieckiego towarzystwa, a nawet zaanektował sporą część wystawkowej przestrzeni. Nie mogło być inaczej, bo to solidny, ciężki i piękny prostopadłościan z Murano.

dscf5039

dscf5044

Nowe Murano w kolekcji

Nie za bardzo wiadomo, jak właściwie nazwać te kilka kilogramów szkła: misa, waza, pojemnik? Mogłaby to być popielniczka, ale nie ma rowków na papierosy (a zdarzają się takie egzemplarze). W pewnym sensie to kolekcjonerski ideał: funkcja nieznana, forma zdecydowana (blok szkła ze ściętymi narożnikami i wydrążoną częścią środkową), zestaw kolorów zjawiskowy (chłodny błękit, ciepła ochra, ciemna oberżyna). Kupiliśmy ten ideał (z niewielkimi rysami) na październikowej giełdzie staroci – transakcję poprzedziło krążenie wokół stoiska, wzdychanie, obliczanie wspólnego budżetu i dyskutowanie z panem sprzedawcą, który docenił nasze zaangażowanie oraz wiedzę, co miało swoje odzwierciedlenie w miłym finale transakcji.

Szklana cegła, w której KSz widzi odblask op-artu i malarstwa Marka Rothko, utwierdziła nas w przekonaniu, że jeśli włoskie szkło, to Murano, a jeśli Murano – to fasetowane (czyli ostro cięte, z wyraźnymi krawędziami i płaszczyznami). W naszej kolekcji szkła lat 50. i 60. przeważają czeskie wazony (organiczne i barwne), natomiast wszystkie trzy (na razie!) egzemplarze muranowskiego szkła mają właśnie takie zdecydowane formy i po trzy kolory, układające się w oddzielne warstwy.

Pierwszy był zielony wazon, kupiony parę lat temu na Gnieźnieńskiej, w towarzystwie MD, który wspierał ten wybór i ułatwił decyzję (sam nabył szklaną głowę Elvisa, bodajże).

DSCF5022.JPG

dscf5025

Pierwszy muranowski wazon

Potem przez dłuższy czas nic się nie działo, na scenie pojawili się Czesi i zaanektowali wystawkę. Do czasu – w ubiegłym roku przywieźliśmy z Rzymu suwenir w postaci wieloboku o nieokreślonej do końca funkcji (prawie popielniczka, ale nie całkiem). Dużą przyjemnością było szperanie we włoskich starociach, a jeszcze większą wynalezienie tego okazu w niepokojących kolorach (blady róż, neonowa żółć, głęboki rubin) oraz przeszmuglowanie go w bagażu podręcznym…

dscf5010

Prawie popielniczka

Kolory dopełniają się lub powtarzają, bryły są dość zróżnicowane, być może jest to jedna manufaktura, ale niestety nie wiem tego na pewno, bo nie zachowały się firmowe naklejki. Szkło, produkowane na wyspie Murano w pobliżu Wenecji, powstawało i powstaje w kilku manufakturach, wzory się powtarzają, kolorystyka również. Czasem znajdziecie w opisie wazonu nazwę np. Mandruzzato albo Seguso, i to nie będzie typ naczynia, ale nazwa fabryki, gdzie dane naczynie (figurka, naszyjnik, żyrandol) powstał. Często przy szkle powojennym pojawia się też określenie sommerso – to technika, która pozwala na stosowanie kilku kolorów szkła w taki sposób, żeby się ze sobą nie zlewały i które była bardzo popularna w latach 50. i 60. XX wieku. Stąd te nasze okazy możemy włączyć do grupy szkła sommerso, przypuszczalnie produkowanego przez Mandruzzato, natomiast trudno jest dokładnie określić ich projektanta.

Tu więcej sommerso:

http://www.20thcenturyglass.com/glass_encyclopedia/murano_glass/other_glass/muranosommerso_home.htm

Tu więcej fasetowanego szkła z Murano:

http://www.20thcenturyglass.com/glass_encyclopedia/murano_glass/other_glass/muranofaceted_home.htm

dscf5033

Trio z Murano

Gdyby ktoś z Was chciał nabyć szkło tego typu, niech nie da się zwieść sprzedawcom, którzy w sumie o każdym wazonie są w stanie powiedzieć, że: “pani, to najprawdziwsze Murano!”. Przyjrzyjcie się krawędziom i wykończeniu podstawy, które jest delikatne i gładkie, a narożniki są lekko uniesione do góry. Bo jeśli chodzi o formy, to były powtarzane i modyfikowane, podobne znajdziecie wśród produkcji niemieckiej i czechosłowackiej – tylko z sommerso Włosi radzili sobie najlepiej (chyba nawet jest to zastrzeżona receptura).

Oczywiście te nasze okazy nie są jakieś wyjątkowe (no, może oprócz pięknej cegły), w muranowskich hutach powstało (i powstaje do dziś) cała masa szklanej galanterii. Duża jej część przepada w mrokach niepamięci (oraz szaf i kredensów), są jednak egzemplarze, które się nie starzeją i nazwiska, które wpisały się w historię światowego wzornictwa, jak np. Flavio Poli i jego świetliste, barwne kompozycje (mam cichą nadzieję, że kiedyś pojawi się kolekcji).

flavio-poli-03-665x627

Wazon projektu Flavio Poli

Więcej o nim i jego szkle można poczytać (i pooglądać!) tu:

http://www.italianways.com/the-magic-of-flavio-polis-submerged-glass/

Jest coś takiego w tych kolorach i w przejrzystości szklanej masy, że mimowolnie zastanawiamy się, jak w ogóle jest możliwe wykonanie takiej bryły i jej warstw. Żeby łatwiej wyobrazić sobie proces powstawania – obejrzyjcie krótki film o historii Murano w ogóle i o wydmuchiwaniu szkła w szczególe:

dscf5046

dscf5054

Murano w roli głównej

Moja znajomość z Murano nie zaczęła się od wazonów, ale od koralików, nawlekanych cierpliwie w licealnych czasach: szklane kule z zatopionymi złotymi i srebrnymi foliami przywoziła z Włoch koleżanka A., i dzięki temu mogłam się zapoznać z muranowską feerią barw w mikroskali. Jakiś czas później, też dzięki A., zobaczyłam na żywo szklane żyrandole udekorowane kwiatami, listkami oraz koralikami, i długo nie mogłam się otrząsnąć z wrażenia (bo to nieprawdopodobny miks kiczu i rzemieślniczej wirtuozerii – fascynujący proces produkcji lampy możecie zobaczyć na filmie z linku powyżej).

Produkcja szkła obejmuje poważne zlecenia (kandelabry, lustra, wazy), ale także drobne, dekoracyjne gadżety, takie jak figurki (które mnie jakoś w ogóle nie interesują) oraz cukierki, do których słabość mam szczególnie wtedy, kiedy mogę je poukładać na szklanych paterach. Nie są sygnowane ani spektakularne, ale są urocze. I szklane.

dscf9010

dscf9005

dscf9013

Muranowskie słodkości (z pozdrowieniami dla A.!)

/Nie mam zwyczaju wymyślania noworocznych postanowień, ale patrząc na te szkła i kolory (oraz na smętną zawiesinę za oknem) mam ochotę zaplanować wycieczkę do Wenecji, Murano i muzeum szkła: http://museovetro.visitmuve.it/

 

To miał być wpis o szkle. Ale nie będzie. Od miesiąca czekam na słońce, żeby sfotografować nowe Murano, które pojawiło się w domowej kolekcji – niestety, całodzienna listopadowa noc uniemożliwia zrobienie jakichkolwiek sensownych zdjęć. Szkło potrzebuje światła, światła brak, więc nie pozostaje mi nic innego, jak pogrążyć się w przestrzeniach wirtualnych, w poszukiwaniu jasności i, coraz częściej, zdecydowanych kolorów.

Poszukiwania koloru mają też swoje prozaiczne podłoże, czyli remont mieszkania w bloku z lat 80., który wszedł już w fazę decydującą i można zacząć deliberować o proporcjach, odcieniach i tonacjach. Oczywiście w niewielkiej skali (bo lokal niewielki), ale to może nawet trudniejsze, niż w większej, kamienicznej przestrzeni. Baza będzie biała, ale wnęki i fragmenty ścian wymagają rozegrania kolorystycznego; muszę też przyznać, że trochę jestem zmęczona  wszechobecnym scandi, udekorowanym zestawem takich samych graficznych bibelotów, modnym i kopiowanym dość bezrefleksyjnie. A przecież na świecie jest tyle zjawiskowych kolorów, które można łączyć i dzielić, budować zestawy i kompozycje, dodawać i odejmować. Byleby tylko nie był to intensywny odcień oranżu połączony z budyniowym żółtym (chociaż nie wykluczam, że gdzieś istnieje lokal, który udźwignie i to połączenie).

W skali mikro poszukiwania koloru kończą się zakupem psychodelicznych dodatków, w tym niepokojącej poduszki w równie niepokojące wzory floralne. Poprawiła mi humor i odblokowała ochotę na nieoczywiste połączenia wzorów i barw.

dscf3001

dscf3011

dscf3024

Psychodeliczna tkanina na jesień

Podczas wyszukiwania opcji kolorystycznych popadłyśmy z A. w petrole i niebieskości (nic nowego), ale również w trawiaste zielenie, subtelne khaki, pudrowe róże. Nie skończyło się na zestawie pięknych zdjęć – konieczna była wycieczka po próbniki do sklepu, w którym można znaleźć każdy kolor, jaki Wam tylko przyjdzie do głowy. Mowa oczywiście o farbach Benjamin Moore (nie, to nie jest post sponsorowany), które mam w domu na trzech ścianach (każda w innym kolorze) i nadal uważam, że są zjawiskowe. Mają także bardzo urocze oraz poetyckie nazwy: może ktoś się skusi na “in the midnight hour” albo “whispering spring”?

2136-40.jpg

Morze egejskie, czyli “aegean teal”

W międzyczasie, kompletując zestaw obejmujący szarawe niebieskości, musztardę, miętę, biel i oliwkę z kroplą różu (albo koralu?), nazbierało się sporo różnych zdjęć, które niekoniecznie łączą się z tym wyborem, ale pokazują, jaką moc ma kolor: wysycony, głęboki, zmieniający się pod wpływem światła. Jak zmienia proporcje pomieszczeń, podkreśla detale i faktury, jak wypełnia pomieszczenie (co dla niektórych może być wadą, a dla innych zaletą). Trzeba go używać z przekonaniem, ale i z uwagą, żeby nie przedobrzyć, nie stłumić, nie uprościć.

Poniżej znajdziecie bardzo subiektywny przegląd barw w różnych pomieszczeniach, które zaintrygowały mnie same w sobie lub w zestawieniu z innymi, często nieoczywistymi odcieniami, a także z fakturami mebli, tkanin i dekoracji (pod zdjęciami są linki, w których znajdziecie kolejne zdjęcia i kolejne kolory).

[Soundtrack może być tylko jeden, czyli “Colours” Donovana: https://www.youtube.com/watch?v=hoEle04qu_U ]

04_kolor

http://www.fentonandfenton.com.au/_blog/Fenton_and_Fenton

03_kolor

http://www.houseandgarden.co.uk/interiors/hallway/block-colour-pink-blue-painted-stairs

pink-room-wall-design.jpg

http://zac-e.com/

pink

http://www.lifestyleetc.co.uk/

08_kolor

https://www.nakedkitchens.com/kitchens/frameless/ladbroke

01_kolor

http://www.pinterest.com

07_kolor

http://www.remodelista.com/

f90aa63dd668f8fa11ea2d8d75d033ac

http://www.cotemaison.fr/inspirations/decoration-interieur-peinture-marier-les-couleurs_23166.html

02_kolor

http://www.planete-deco.fr/

koloo

http://homeadore.com/

10_kolor

http://skonahem.com/

1d73de6b222a5e778022b1c4977c0ec0.jpg

https://www.bloglovin.com/blogs/sanna-tranlov-4553755/sangbord-4166729246

ziel

https://www.bloglovin.com/

heart-of-the-home-by-gisbert-poeppler-yellowtrace1

Break with Convention

02

http://www.designattractor.com/2016/03/serene-scandinavian-apartment-with.html

zielle

http://www.apartmenttherapy.com/paint-color-portfolo-dark-green-dining-rooms-194733

Na koniec norweska ambasada w Berlinie i mistrzowskie łączenie odcieni: bieli, granatów, fioletów i (tak, tak) koloru brzoskwiniowego…

05_kolor.jpg

http://www.freundevonfreunden.com/

Wszystkie moje zbiory i kolory są tu:

Zapraszam! 🙂

Zapisz

Czerwiec nie skłaniał do pisania, a lipiec właśnie się kończy. Był pełen miejsc, opowieści, poszukiwań i aktywności kulturalno-rozrywkowych. Oraz pracy, która wyprowadziła mnie poza Wrocław, ucieszyła i zmęczyła, i jest tematem na osobny wpis, który szkicuję sobie w głowie od kilku dni. Ale zanim zacznę i zbiorę w całość chojnowską układankę (tak, tak, zwiedzajcie Dolny Śląsk!), to zakończę lipiec feerią barw, z przewagą odcieni szklanych, złotych i świetlistych.

DSCF7002

Kolor totalny – fragment czeskiej (czechosłowackiej) patery

Już się wydawało, że w tym miesiącu na giełdę nie pójdziemy, bo papierologia, siedzenie przy komputerze i takie tam. Szczęśliwym trafem moje ulubione forum zażądało nowości (“Pani, a co tam na starociach? Bom ciekawa nowych okazów”), a KSz słusznie zauważył, że jest weekend i można się udać pod Iglicę. Krótka wycieczka, dla rozpoznania sytuacji.

Rozpoznawaliśmy ją całkiem intensywnie i dogłębnie, pewnie dlatego, że pogoda była idealna, a ludzkość ogólnie w nastrojach przyjacielskich – co poskutkowało długimi dyskusjami o urodzie (nieoczywistej, jak dla mnie) szkła uranowego, o kalekich (oczywiście szklanych) łabędziach i kolorystycznych preferencjach Polaków w latach 80. (wszyscy chcieli rubinowe wazony, to mieli).

Efekt? Obłędna, wielka, czeska patera, a właściwie feeria barw, oscylująca wokół różu i pomarańczu z kroplą niebieskości, zamknięta w masie przejrzystego szkła. Organiczna i rzeźbiarska forma, nieregularna, nieco wydłużona, z podniesionymi krawędziami i zgrubieniami na końcach. Ze wstępnego rozeznania wynika, że to Borocrystal (dzięki, Ann-Mary!), więc byłby to już drugi okaz z tej huty w naszej kolekcji. Paterę wypatrzył KSz, i tym samym chyba oficjalnie należy uznać go już nie za Konesera Szrotów, ale za Konesera Szkła. Niech i tak będzie, ważne, że zbiory się powiększają o takie spektakularne egzemplarze.

DSCF7003

patera

DSCF7013

Duet polsko-czeski na parapecie

Nowy nabytek potrzebuje dużo światła, więc wylądował na parapecie, w sąsiedztwie ceramicznego pucharu oraz wysokiego, miodowego wazonu, który zakupiłam na poprzedniej giełdzie (pomimo braku przekonania ze strony KSz). To polskie szkło, lata 70. albo 80., z wyraźnym wpływem Horbowego: ustawiony wśród czerwonych kieliszków nie był zbyt zachęcający, jednak po umyciu i odpowiedniej ekspozycji odzyskał blask i urodę. A teraz, w tym zestawie, to już w ogóle kwitnie.

Zakupy nie skończyły się na spektakularnej paterze – do mieszkania pod Różowym Królikiem przybył spod Iglicy szmaragdowy miniwazonik (paterka?) z Zeleznego Brodu (zapewne projektu M. Klingera). Kolor ma wysycony i mocny, formę również nieco organiczną, i już odnalazł swoje miejsce wśród różowości w małym pokoju.

DSCF7009

Szmaragdowy drobiazg (ZBS)

Czechosłowacki monopol przełamany został absolutnie niepotrzebnym, uroczym oraz niewielkim świecznikiem: to produkt niemiecki, VEB ILM-KRISTALL, kolor jasny, ciut oliwkowy, szlif wyrazisty, przejrzystość zacna. Miał zostać na tym stoisku, obok krzywego łabędzia? Nie został i jeszcze znalazł miejsce obok swego krajana (na półce stoi już kobaltowy wazon tej samej produkcji).

DSCF7011

Niemiecki świecznik (jeszcze z metką)

Szklane powierzchnie odbijają światło, przestrzeń wokół wibruje kolorami, a ja zauważam u siebie postępujące uzależnienie od tych przedmiotów: mogę przez kilkanaście minut siedzieć i patrzeć, jak słońce załamuje się w krawędziach wazonów i jak zmieniają się odcienie i barwy (to w sumie może też być efekt nie posiadania telewizora, hm). Wyszukuję ulubione tonacje kolorystyczne nie tylko w paterach – często noszę bransoletkę z bursztynów i muranowskiego szkła, która cała się mieni i świeci. Dokładam do niej jeszcze trochę złota i mleczną perłę, i wtedy mam wakacje. I trochę tęsknię za rzymskim światłem.

DSCF7030m

Wielobarwne tło i pierścionki oczywiście od http://www.yuvel.pl

Zapisz

Zapisz

Czerwiec nie skłania do pisania. Bardziej interesujące okazują się plenery, tereny zielone, słońce i wszystkie poboczne aktywności. Niektóre z takich działań stają się coraz ważniejsze i ciekawsze, i zajmują coraz więcej czasu i przestrzeni. Mogę do nich na pewno zaliczyć wszystkie tematy biżuteryjne i fotograficzne, oscylujące wokół srebra i złota: miniony miesiąc był bardzo yuvelowy, co mnie cieszy niezmiernie i zaostrza apetyt na więcej.

Przy okazji robienia zdjęć nowej serii naszyjników (geometryczne formy i delikatne łańcuszki) wyciągnęłam z podręcznego magazynku wzornictwa lat 60. emaliowaną tackę, wyprodukowaną przez hutę w Rybniku. Do kompletu jest jeszcze cukiernica i mlecznik, wszystko czarne, połyskliwe, udekorowane złotymi, abstrakcyjnymi znakami i czekające od dawna na swoje pięć minut, które właśnie nadeszło. Duet zadziałał bezbłędnie, obiecuję sobie, że do tego stylowego tła jeszcze wrócę.

IMG_0049

IMG_0007

IMG_0018

Srebrne naszyjniki od http://yuvel.pl/

Dla nowych projektów sprawdzają się różne tła, oprócz czarnej emalii i lnu także biel, po prostu i dla wyrazistej faktury srebra. Geometrii przybywa, kolejny naszyjnik gotowy i graniastosłupowy:

IMG_0113

Graniastosłup i geometryczny łańcuszek od http://yuvel.pl/

W ciągu ubiegłego miesiąca miałyśmy też przyjemność wykonać kilka zleceń na zamówienie, dla miłych znajomych i nieznajomych. Mam nadzieję, że będzie im z tą biżuterią dobrze i pogodnie na co dzień i od święta. Na przykład z tymi srebrnymi, matowymi obrączkami:

IMG_0015

IMG_0013

IMG_0067

Srebrne obrączki dla niej i dla niego od http://yuvel.pl/

Oczywiście świat nie kończy się na Yuvel i biżuterii, chociaż to coraz ważniejsza część mojej rzeczywistości. Ale – szykuje się nowy remont (na który bardzo się cieszę, bo ma w sobie pierwiastek sentymentalnej podróży w przeszłość oraz urok odnowionych kontaktów towarzyskich), a pod Różowym Królikiem pojawiają się kolejne detale (mniej lub bardziej prozaiczne). Epokowym wydarzeniem okazał się montaż kratki wentylacyjnej: białej, ceramicznej, dziurkowanej. Następne już na pewno będą listwy!

DSCF5005

DSCF5002

Mała rzecz, a cieszy (i dziura nad lodówką zniknęła)

Kolekcja szkła, zamiast powiększyć się o nowy wazon, powiększyła się o absolutnie niepotrzebny, ale urodziwy (oraz przeceniony) świecznik Toma Dixona. Złoci się i świeci, wieczorami szczególnie.

DSCF7005

Mała rzecz, a świeci (szkło i reszta)

Za kilka dni minie rok od wprowadzenia się do nowego/starego mieszkania. Nadal mnie to jakoś dziwi i zaskakuje. I cieszy, w bardzo konkretnych momentach, takich jak wtedy, kiedy mogę pójść do ogrodu i narwać piwonii. Z tej kępy kwiatów, która “od zawsze” rośnie pod płotem, i z której “od zawsze” ktoś zabierał kilka pąków i układał z nich bukiet. W tym roku bukiet był rozwichrzony, pachnący i bladoróżowy. I mój.

IMG_0091

IMG_0088

Piwonie i popielniczka Bohemia

/Niezmiennie zachęcam do zaglądania na stronę http://yuvel.pl/

i na fb https://www.facebook.com/yuvelbizuteria/

A ceramiczne kratki można nabyć tutaj: http://gappy.pl/

Zapisz

Im więcej było wokół wiosny, światła i zieloności, tym wyraźniej odczuwałam przesyt wzorami i kolorami w najbliższym otoczeniu. Oranże, fiolety i pejzaże, ładujące akumulatory w zimowe popołudnia, stały się nieco męczące oraz trochę opatrzone – trzeba było zatem coś zmienić. Kierunek nowych poszukiwań był dość precyzyjny: niech to będzie faktura i linia, dużo bieli i graficznego rozedrgania. I niech będzie przeciwwagą dla szklanej feerii barw oraz realistycznej przyczepy.

Poszukiwania rozpoczęłam trochę losowo, szybko się jednak okazało, że krążę wokół  jednego kierunku, a nawet – wokół jednej artystki. Grafiki Anny Łabuz oglądałam już jakiś czas temu (przy okazji meblowania zupełnie innego mieszkania), potem znów na nie trafiłam (za sprawą tarnowskich wydarzeń kulturalnych) i wreszcie znalazłam stronę z jej portfolio, i wtedy już całkowicie zagłębiłam się w graficzne meandry. A jak się zagłębiłam, to zrozumiałam, że właśnie tego potrzebuje teraz nasze rozjaśnione mieszkanie – abstrakcji, nawiasu, wyraźnego konturu. Był jednak poważny dylemat, bo trzeba się było zdecydować na którąś  pracę. A właściwie na jedną z dwóch.

06_moj2

05_moj

Anna Łabuz “Przepływ”/”W czasie i poza czasem” (akwaforta, akwatinta)

Dyskusje z KSz trwały kilka dni, on obstawiał dynamiczny “Przepływ”, a ja ciemniejszą i bardziej statyczną kompozycję z cyklu “W czasie i poza czasem”. W końcu został osiągnięty kompromis, bo po kontakcie z Anną Łabuz okazało się, że właśnie te grafiki są do obejrzenia i kupienia, i do tego we Wrocławiu. Umówiłyśmy się, obejrzałam, zakupiłam. Obie.

Nie mogło być inaczej: ten miks akwatinty i akwaforty, aksamitna faktura papieru, kilka odcieni czerni (która wcale nie jest jednolicie czarna, ale oscyluje momentami między granatem, zielenią a turkusem), zestawienia rozedrganych linii i zdecydowanych płaszczyzn mają w sobie subtelnie wykreśloną przestrzeń i wyciszoną energię, która trwa pod białą powierzchnią. To abstrakcje malownicze i ekspresyjne, rozpostarte między mrokiem a światłem, narracyjne i hipnotyzujące, o wspólnym, wyrazistym języku.

03_untitled

02_architecture

01_hanging

Grafiki Anny Łabuz / http://www.coroflot.com/A_nouk/Imprints

Przez chwilę trwały przymiarki, ostatecznie rocznicowy prezent dla KSz zawisł w pokoju dziennym, a chmura czerni powędrowała do sypialni. Najpierw wisiały na klamerkach, ale system nie do końca się sprawdził, więc bardzo nieelegancko oprawiłam jedną z grafik w ramę wypełnioną zwykłym szkłem. I chociaż wiem, że to nieprofesjonalne i że szyba powinna być antyrefleksyjna (kiedyś będzie!), to cieszą mnie odbicia świata, przepływające przez czarne kontury. Wtedy tego świata (i światła) jest jakoś więcej.

DSCF1080

DSCF1070

DSCF1084

DSCF1162

DSCF1158

“Przepływ” na swoim miejscu

Po drugiej stronie pokoju zmiana miała miejsce już nieco wcześniej, bo również postanowiłam wyciszyć poprzednią kompozycję: wymieniłam plakaty (kolejny, bardziej graficzny Lapicque ujrzał światło dzienne) i dodałam skromny talerzyk, który publicznie nie był jeszcze prezentowany (dyskretna, ceramiczna Łysa Góra). Takie są efekty nieposiadania telewizora, po prostu trzeba od czasu do czasu zmienić zestaw dekoracji, na które często się patrzy.

DSCF1033

DSCF1034

DSCF1029

DSCF1027

Łysa Góra i Lapicque, czyli kolejna odsłona ściany muzycznej

W sypialni na razie zrezygnowałam z ramy, nie chcę zamykać za szkłem tej sensualnej powierzchni i niebieskawych niuansów czerni. Talerze z Chodzieży już nie są samotne, przyczepa zyskała kontrapunkt, a nasycona detalem sypialnia stała się miejscem właściwie poza czasem.

DSCF1088

DSCF1086

DSCF1090

Graficzna sypialnia (w odcieniach turkusu)

Jak już kiedyś wspominałam na blogowych łamach, nie umiem fachowo pisać o obrazach (i grafikach też), i nie będę tu nikogo raczyć analizami i interpretacjami prac Anny Łabuz. Po prostu  weszłam w tę przestrzeń, zanurzyłam się w czarno-białe meandry, a teraz mam na wyciągniecie ręki i bliskość spojrzenia własny fragment przepływu i czasu.

Szukajcie swojej sztuki i przy okazji przejrzyjcie też całe portfolio Ani, której życzę powrotu do pracowni i nowego, graficznego otwarcia. Trzymam kciuki i chętnie zaglądam tutaj:

http://www.coroflot.com/a_nouk

/Oczywiście wiem, że słońce szkodzi sztuce – zasłonę odsłoniłam tylko do zdjęć/

 

Rozproszenie wiosenne powoduje pewne zastoje, zamyślenia i rozbawienia, co jednak nie przeszkadza w planowym zazielenianiu okolicy. Prace ziemne w ogrodzie zostały rozpoczęte, widocznych efektów na razie brak, i tylko KSz wie, ile korzeni oraz lian umie naprodukować czarny bez wraz z przyległościami. W marcu zainaugurowałam akcję “przygarnij roślinę”, co poskutkowało zasadzeniem minikrzaczków, z których ma powstać żywopłot. Nastąpi to (o ile w ogóle) za jakieś 20 lat, ale satysfakcja z powodu uratowania podwiędłych okazów z supermarketowych otchłani wzmocniła moje morale i przyczyniła się do zainicjowania kolejnych działań: nasadzeń balkonowych oraz rozsadzeń ogrodowych.

Nie mam pojęcia, czy posiadam tzw. “rękę do roślin”, nie wiem, co wyrośnie z rozlicznych cebulek i patyków, starannie zasadzonych we frontowym ogródku i czy w ogóle obsiewanie niczyich nieużytków (bo taki w sumie status ma ten ogródek) ma jakikolwiek sens. Wiem natomiast, że lubię w ziemi pogrzebać, pobyć na świeżym powietrzu i podyskutować z sąsiadami. Zaskoczyła mnie ilość interakcji, jakie wzbudza człowiek kopiący w rabacie – ludzkość zagaja, podpytuje, zwierza się i życzy powodzenia. Stojąc oczywiście w bezpiecznej odległości, co by się ziemią nie uwalać. Pamiętajcie – jak coś zasiejecie, to musicie splunąć na szczęście, wtedy na pewno urośnie.

Po wykopaniu chwastów i dziwnych korzeni mamy teraz miejsce na sadzenie drzew, takich prawdziwych, co będą rosły długo i zapewne wszystkich nas przeżyją. Wbrew popularnej ostatnio opinii, że drzewa to tylko problem, bo zacieniają i brudzą, będę je sadzić gdzie się tylko da – szczególnie, że wizja nowej drogi pod oknami staje się coraz realniejsza. Na razie zasadzony został klon, który przez cały rok rósł w donicy, a na tyły domu powędrował choinkobadylek, grzecznie czekający na swoją kolej od Bożego Narodzenia (życzę mu szczęścia w nowym miejscu, ale nie wygląda niestety zbyt przekonująco…).

W lokalu pojawiły się (i znikły) dekoracje okolicznościowe, układane z elementów żywych oraz mniej. Kilka dni temu był chłód, deszcz i nieśmiałe cebulki, a dziś regularne słońce i roślinność zdecydowanie bardziej ożywiona.

DSCF9343

DSCF9363

DSCF9351

DSCF9418

DSCF9417

Kompozycje wielkanocne…

DSCF1019

…oraz egzotyczne (ale nadal bez listew przypodłogowych)

Balkon wymaga szeroko zakrojonych prac wykończeniowych (malowanie, parapety, czyszczenie podłogi i 28 innych spraw), dlatego teraz lepiej skupić się na detalu oraz zawartości skrzynek. Są już zioła, byliny i niezapominajki, pojawiły się pszczoły, zniknął udekorowany badylek (i klon). Wewnętrzne ogródki powoli wracają do życia, już kiełkują piwonie.

DSCF9391

DSCF9389

DSCF9393

DSCF9386

DSCF9392

DSCF9397

DSCF9398

Widoki balkonowe i osiedlowe

Wiosna udzieliła się również roślinności łazienkowej: nad oknem powstał kwietnik złożony z pręta zbrojeniowego oraz doniczek, których zawartość rozwija się nad wyraz sprawnie – niedługo powstanie bardzo praktyczna, zielona firanka (dziękuję J. i B. za podarowany kwiat, jak widać ma się świetnie). Natomiast w kuchni roślinność zmienia się rotacyjnie, od ziół po cebulę ze szczypiorem, ale również pietruszka posiada pewien walor dekoracyjny.

DSCF9405

DSCF9408

DSCF9403

Zieleń we wnętrzach

Trzeba jeszcze pomyśleć o trawniku, uporządkowaniu grządek i hałd chrustu oraz o innych ważnych sprawach, także w lokalu mieszkalnym (samych nudnych i praktycznych). Dla równowagi – sprowadziłam do kuchni kolejną lampę (która dogaduje się lodówką) i wymyślam nowe zadania, które nawarstwiają się na te starsze i średnio nowe. Najlepiej wymyśla się na balkonie, ze słońcem świecącym prosto w oczy i z mądrą, przyrodniczą piosenką w tle:

DSCF9423

Bazie i pingwiny