Jednym z niezawodnych kierunków pouczających wycieczek jest Wałbrzych, który poucza na poziomie dziejowym, urbanistycznym i przyrodniczym, a czasami także przynosi smakowite estetycznie niespodzianki.
Tym razem celem było Muzeum Porcelany, ulokowane w stylowym pałacu Albertich przy zupełnie niezdekomunizowanej ul. 1 Maja. Samo centrum miasta (tu należałoby się pochylić nad kwestią układu przestrzennego dawnego Waldenburga, ale to może przy innej okazji), schodki, trawniki, kolumnady, a w środku na piętrach i spocznikach gabloty z samymi smakowitościami.
W Muzeum Porcelany można nabyć suwenir, pozwiedzać ze słuchawkami w uszach (jeśli ktoś lubi), powzdychać nad okazami waz, mis, maselniczek oraz pastereczek z najlepszych manufaktur i zakładów Europy (niezmiennie urzeka mnie angielska produkcja Wedgwooda). Klasykę okraszono rzeźbą, meblem i tkaniną, a na ścianach klatki schodowej prezentowana jest całkiem spora (i ciekawa) kolekcja współczesnego malarstwa, na czele z dwiema prześwietnymi spiralami Konrada Jarodzkiego z lat 70.
Pod koniec muzealnego spaceru zdyscyplinowani zwiedzający (którzy odwiedzali kolejne sale zgodnie z odgórnym scenariuszem) znów trafiają na parter, gdzie czeka na nich feeria barw i niewielka, ale efektowna ekspozycja polskiej ceramiki z lat 50. i 60. ubiegłego stulecia.
Witacz i zapowiedź ekspozycji
Owa stała wystawa nie znalazła się w pałacu Albertich przypadkowo – w Wałbrzychu przez dziesięciolecia działał Zakład Porcelany Stołowej “Krzysztof” (czyli dawna manufaktura założona w 1831 roku przez Carla Franza Kristera, a obecnie Porcelana Krzysztof Sp. z o.o.). Logo ZPS (oraz Wawel) znajdziecie na talerzach, serwisach i porcelanowych figurkach, z których część projektowano na zlecenie Instytutu Wzornictwa Przemysłowego, i które powtarzały się także w innych fabrykach porcelany.
W “Krzysztofie” pracowali absolwenci wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych: Zdzisław Iskra, Marta Kucharska, Zofia Stróżecka-Tichy i Zbigniewa Śliwowska-Wawarzyniak. Ta ostatnia projektantka stworzyła między innymi hitowe wzory wazonów “Calypso” i “Kropla”, a mieszkający w Wałbrzychu rzeźbiarz Stanisław Olszamowski wymyślił dwie nowe figurki: “Białego niedźwiedzia” i “Pannę plażową”. Zakład produkował serwisy na rynek lokalny i zagraniczny, w malarni powstawały nowe reliefy i rodzaje ozdób oraz wzory pater, które niczym obraz można było powiesić na ścianie (za dekoracje odpowiadały Teresa Waligórska i Walentyna Goroszenik).
Kącik tematyczny i fauna wyeksponowana
Wystawa nie ogranicza się jednak tylko do produkcji wałbrzyskiego zakładu, w gablotach mienią się i błyszczą okazy z Ćmielowa, Chodzieży, Tułowic, Pruszkowa, Włocławka… Cała polska porcelanowa (i porcelitowa) czołówka lat 60. ma tu swoją reprezentację, począwszy od unikatów po wzory bardziej popularne (wśród nich kilka egzemplarzy, które pojawiły się na łamach bloga).
W gablotach: od Ćmielowa po Tułowice
Różne rodzaje dekoracji i polew, przekrój przez wzory i kolory, najważniejsze projekty i formy, a wszystko z opisami i komentarzami. To trochę historia ceramiki w pigułce, szczególnie cenna dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z tą dziedziną sztuki, ale także starzy kolekcjonerzy mogą westchnąć z podziwu (i zazdrości), szczególnie wtedy, gdy zajrzą do magicznych szuflad.
Poziomy sposób ekspozycji zastosowano do zaprezentowania dekoracyjnych talerzy i pater: z jednej strony umożliwiło to zmieszczenie dużej ilości przedmiotów na stosunkowo małej powierzchni, a z drugiej dało możliwość obejrzenia tychże przedmiotów z niewielkiej odległości, niemalże “nos w talerz”. Trochę się trzeba schylić, ale jest po co.
Zapowiedź niespodzianek z architektonicznym (i wrocławskim) komentarzem w tle
Kolejne szuflady z porcelanowymi eksponatami
Na skarbach w szufladach niespodzianki się nie kończą, bo do końca sierpnia w Muzeum Porcelany trwa wystawa czasowa “Śląska porcelana: art déco”, gdzie można skonfrontować przedwojnie i powojnie, a te same miejscowości i zakłady, tylko pod innymi szyldami i w innym kulturowym kontekście. I co ważne, wystawa składa się w części z eksponatów pochodzących z kolekcji prywatnych, jest to więc jedyna okazja, żeby je zobaczyć, o ile akurat nie znacie osobiście właścicieli tych finezyjnych wazonów czy filiżanek.
Zwiedzajcie Ziemię Wałbrzyską z pomarańczowym słońcem w tle!
ZPS “Krzysztof” świeci w szufladzie
[Więcej o historii ZPS “Krzysztof” można przeczytać w niezmiennie najlepszej i najciekawszej książce Barbary Banaś “Polski New Look”. Zdjęć z wystawy mogłoby być więcej, ale szklane gabloty fotografuje się dość niewdzięcznie, zaś cały wpis mógłby być wcześniej, ale leżał i czekał, i nic się nie działo. Wydarzyło się dzięki Beacie, której w tym miejscu bardzo dziękuję za mobilizację i za wnikliwą lekturę bloga]